5/06/2016

Przyjaźń z internetu czyli jak kreujemy siebie w internecie?


Córkę urodziłam w czasach kiedy facebook w Polsce raczkował, blogosfera wszystko dziś wiedzących mam jeszcze nie istniała, podobnie jak portale parentingowe. 

Eco nie było jeszcze modne, a walka zwolenników i przeciwników szczepień dopiero się zaczynała.

Społeczność mam spotykała się na forach. Na jednym z nich byłam także i ja. 
Wciągnięta na maksa w losy tych "koleżanek". Koleżanki przysłaniały mi życie. Dziecko musiało grzecznie spać bo mama czyta. W noc po wyjściu ze szpitala zamiast spać opisywałam swój poród.

Nie istniał dzień bez śledzenia ich losów, problemów. Bez udzielania i czytania ich porad.

To było coś jak dobry serial, na który masz wpływ, w którym siedzisz po uszy.


W czasach gdy ja urodziłam córkę, koleżanki ze szkoły, uczelni, czy miejscowości biegały do kościoła lub z jednej imprezy na drugą. Ewentualnie zakuwały do sesji - bo sesja była szczytem życiowych priorytetów. Na kontakt z nimi nie było co liczyć. Inny punkt widzenia, inny punkt siedzenia - brak kwestii spójnych. 

Z braku innych możliwości, internetowe koleżanki były fajne. Można było z nimi pogadać, wyżalić się (a wiadomo, że młoda żona, i matka powodów do żalenia się ma wiele). Kontakty z internetu przenosiły się gadu gadu (tak! jeszcze istniało!), na godzinne rozmowy przez telefon i spotkania
w realu (rzadkie z powodu odległości). 

Czar pryska


Już podczas rozmów przez telefon, sporadycznie wymykały się rzeczy nie pasujące do kreowanej internetowo rzeczywistości. A to złoty mąż, którego inne mogą tylko zazdrościć właśnie awanturuje się z byle powodu, z kolei ten zły, okropny i spędzający całe dnie przed kompem właśnie ładuje naczynia do zmywarki i pyta czy może już zabrać kubek żony oraz co chciałaby zjeść na kolację. 

Szczegóły, na które początkowo nie zwraca się większej uwagi, mimo że już wtedy powinna się zapalić czerwona lampka.

Apropo, zapamiętajcie, że życie składa się ze szczegółów. Do tego jeszcze wrócimy.

Internetowy kamuflage


W internecie możesz napisać co chcesz. Możesz wykreować taki wizerunek jaki tylko potrafisz. Dopóki nikt go nie zweryfikuje będzie istniał. I spełniał swoją rolę.

Pisząc posty na forum wiele można było ukryć. W końcu piszesz tylko wtedy kiedy masz ochotę, posta pisze się dłużej niż komentarz na FB. Nim go zdążysz napisać - ochłoniesz, zastanowisz się. 

Wyobraźcie sobie, że jedna koleżanka przez całą ciążę (9 miesięcy codziennego pisania z nami) ukrywała, że spodziewa się bliźniaków. Bała się komentarzy w stylu "jak sobie poradzisz" bo w ciążę bliźniaczą zaszła świeżo po pierwszym porodzie.  Mhyym. A niby wszystkie jesteśmy wobec siebie szczere i uczciwe "bo się przyjaźnimy". Muszę przyznać, że do dziś pamiętam swój szok kiedy przeczytałam posta o tym, że urodziła dwie dziewczynki. Myślę, że wymyślała go przynajmniej przez pół ciąży. I przynajmniej przez pół ciąży wyobrażała sobie nasze miny i reakcje na jej wiadomość. Wiem, bo kilka lat później poznałam ją osobiście. Jak i wiele innych. 

Nagminne na forum oprócz naginania rzeczywistości było ukrywanie prawdy. Ukrywanie wszystkiego co nie pasowało do idealnego świata. Nagminne było ukrywanie chorób lub jakiś wad dzieci. Wszystkie były zdrowe, cudowne, fantastycznie się rozwijały, prześcigając tempem jedne od drugich jak w mistrzostwach świata. W końcu nikt nie mógł zweryfikować czy dziecko naprawdę potrafi już mówić, chodzić czy robić inne cuda wianki. To nie była jeszcze epoka smartfonów. Ale jak bym wypadła gdyby okazało się, że moje dziecko takie idealne wcale nie jest? Jak to by wpłynęło na mój wizerunek?

Kiedy po kilku latach forumowania, przeniosłyśmy się na zamkniętą grupę na FB wszystko się zmieniło. 

W końcu zamiast kilku postów dziennie, można było pisać kilkadziesiąt komentarzy. I wtedy zaczęły wychodzić na jaw różne brudne sprawy. A to jeden z partnerów ( Pan idealny, gotujący, sprzątający, zajmujący się dziećmi - jednym nawet nie swoim!) w rzeczywistości jest homo.
Cudowny mąż w realu całe dnie spędza w pracy i na tym jego cudowność polega, a piękna willa rolników na co dzień jest otoczona okropnym smrodem i niespotykaną liczbą much. Ale tego w internecie nie widać. Możesz kreować co chcesz i jak chcesz. Ogranicza cię tylko wyobraźnia i sumienie. 

Jedną z lepszych historii, które przez te lata czytałam była ta o porzuconym kochanku, który nie chciał odpuścić swojej wybrance, mścił się i ją szantażował. Były nawet smsy wysyłane do kochanka w obecności jednej z internetowych koleżanek. Problem był tylko jeden... ten kochanek nigdy nie istniał. Ale to drobny, nieistotny szczegół.

Internetowe normy

Obserwując forumowo - internetową społeczność zauważyłam kilka żelaznych reguł i zasad. 
  1. O pierwszej już pisałam - możesz wykreować wszystko na co tylko pozwoli ci wyobraźnia, sumienie i kunszt literacki. 
  2. Wszystkie te osoby chcą być w centrum uwagi. Potrzebują akceptacji, zainteresowania i nutki podziwu. 
  3. Zazwyczaj pochodzą z małych miejscowości.
  4. W rzeczywistości coś im mocno kuleje, mają kompleksy, z czymś sobie nie radzą dlatego szukają tego wszystkiego co w punkcie 2. 


Rzeczywistość w 99% przypadków bardzo odbiega od internetowej normy. Nie nawiążesz prawdziwej przyjaźni (która wyjdzie z internetu) z kimś z nim nie wyjedziesz na urlop i nie spędzisz kilku dni poznając go od podszewki. Dopóty, dopóki go nie sprawdzisz, będzie tylko wytworem jego i twojej wyobraźni, a niestety upadek tych wyobrażeń bywa bardzo bolesny. Wiem bo przerabiałam go przynajmniej dwukrotnie.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz